wtorek, 30 grudnia 2014

Pełna rodzina to tata, mama, dziecko I PIES!

Moje osobiste motto na temat rodziny - aby rodzina była pełna, trzeba w nią wliczać psa.
Zmuszona byłam żyć bez psa. Ciężko. Ale tylko pare lat.
Ale jak urodziłam syna i zamieszkałam z jego ojcem, bardzo zaczęło mi czworonoga brakować.
Bo dom bez psa.. Inny jakiś, dziwny, nienaturalny wręcz. Niepełny.
Pies to najbliższy przyjaciel człowieka. Dorosłego, czy dziecka. Jak przez mgłę pamiętam jak mama wręczyła mi małą jamniczkę, miałam wtedy 4 lata. Suczka towarzyszyła mi zawsze i wszędzie, bawiła się ze mną jak koleżanki mnie olały, cieszyła się jak wracałam do domu, słuchała jak śpiewam (biedny pies) pocieszała jak płakałam. Dorastała ze mną.
Tego samego chciałam dla mojego dziecka. Przyjaciela na całe życie, psie życie.






Przedstawiam Wam Klarysę. Klarę. Przecudną suczkę rasy Lhasa Apso. Pierwszą psiapsiółkę mojego syna. Mały jeszcze nie ogarnia za bardzo, ale ciekawi go co to za futrzane coś. Biega szczeka jest takie mięciu, i to chyba nie człowiek ale też nie zabawka.
Co dziwne Klara wie jak się z dzieciem obchodzić. Dorosłych podgryza, malucha nie. Dziwne, podobno to tylko zwierzę.. A jednak nie! Zdaje się że rozumie, i czuję, i wie.
Za to blisko 5-cio miesięczne niemowle nie specjalnie rozumie co to za puchate stworzonko. Traktuję suczkę jak zabawkę. A to że Młody jest w fazie "co do rączki, to do buzi" wcale nie pomaga w budowaniu zdrowych relacji. Pies chyba dziecko znielubi. Nie raz synko zacisnął swoje malutkie rączki na malutkim pyszczku Klary, by następnie bezceremonialnie wepchnąć ten że pyszczek do buzi. Co się dzieje z szczeniakowym ogonem - nie wspomnę!

Wiecie co?  Miło się patrzy na tę parę przyjaciół, słodycz w najczystszej postaci.