piątek, 30 stycznia 2015

Zmiany, zmiany, zmiany...

Zmiana w życiu, zmiana na blogu, zmiana w myśleniu. I tak mi o wiele lepiej.
Zauważyłam ostatnio że się po uszy zakopałam się w pampersach, gerberkach, ciuszkach 6-9 miesięcy, mleku w proszku i butelkach. Do tego dochodzi jeszcze pranie, sprzątanie, gotowanie. Owszem, spotykam się z znajomymi. Kilkoma znajomymi, i to max do 7, bo o 8 kąpanie Małego. Na książkę nie było czasu, na wieczorne wyjście też nie, bo z kim dziecię zostawić. Robiłam coś dla siebie, i owszem. Makijaż dwa razy w tygodniu i mycie głowy z prostowaniem włosów co by wyglądać jak człowiek. A co do wieczornych wyjść - college. Raz w tygodniu. Bardziej obowiązek niż przyjemność, ale chociaż miałam chwilę żeby posłuchać muzyki w autobusie.

Któregoś pięknego razu pies zeszczał się przy szafie. Podeszłam z garstką papieru, co by zgarnąć psie siku, przyklepałam, wyprostowałam się co by chwilę odczekać żeby papier nasiąkł. Na moje szczęście, czy nie szczęście - szafa owa posiada lustrzane drzwi.

Przeraziłam się.

Tłuste włosy na szybko związane w kucyka, worki pod oczami. Stara, powyciągana bluzka, z wyraźnymi znakami świeżych jeszcze mlecznych wymiocin mojego Brzdąca. Legginsy które mają już dobre 3 lata, na których było już chyba wszystko. Poczynając od smaru samochodowego,  poprzez ptasią kupę, kończąc na lakierze do paznokci.
Na lewej ręce małe dziecko a po przeciwnej stronie butla z mlekiem pod pachą.

Typowy obraz matki polki. Co się ze mną stało?
Nigdy nie mogłam na dupie usiedzieć, milion pięćset  pomysłów na minutę, doby wiecznie było mało. A teraz?

Nie, nie, nie TAK BYĆ NIE MOŻE!

Trzeba działać. Zaczęłam od walki z rozstępami. Syzyfowa praca, ale jest poprawa. Co prawda nie znikają, ale stają sie mniej widoczne. Krok drugi: dieta! Nie jakaś cud, czy głodówka. Zasady proste: wyrzucić cukier, i wszystko co cukier posiada z mojej własnej piramidy żywieniowej. Plus pszenica, jak najmniej pszenicy. I do wagi z przed ciąży zostało mi tylko 2 kilo do zrzucenia! YAS!
Krok trzeci: Taniec na rurze.
I tutaj poproszę zauważyć różnicę: Taniec na rurze to dyscyplina sportowa, głównie oparta na silę mięśni. Cholernie fajne, i cholernie trudne!
O wiele różni się od tańca bardziej erotycznego niż na rurze w klubie ze striptizem. Tam panie chodzą w kółko rury, wypinają bioderka, i 'niechcący' zrzucają ramiączka od stanika.
Chciałam to robić od dłuższego czasu.. Ale się wstydziłam. A mój wstyd sięgnął zenitu gdy urodziłam dziecko.
 "No gdzie! Nie dość że miała naście jak wpadła, szkoły nie skończyła, i do tego jeszcze na rurce tańczy. Biedne to jej dziecko. "

Ogólnie tak mnie tknęło przed tym lustrem że mam to generalnie gdzieś. Ktokolwiek widział mojego syna to napewno stwierdzi że na niezadbane i nieszczęśliwe dziecko napewno nie wygląda.
Zresztą dalej piorę, sprzątam i gotuję. Opiekuję się Alexem tak samo jak do tej pory. Różnica jest taka że więcej pozwalam ojcu i babciom opiekować się Małym. Ja mam czas dla siebie, Mały się cieszy bo więcej czasu z tatą spędza, i babcia się cieszy bo ma Małego parę godzin dłużej w tygodniu.

Na byciu mamą świat się nie kończy, oczywiście - jest to rola najważniejsza, zawsze na pierwszym miejscu. Ale role drugoplanowe też są ważne.

środa, 21 stycznia 2015

"Moje dziecko będzie lekarzem..

..pilotem, architektem bądź prawnikiem." Słyszałam nie raz.
A mój syn będzie neurochirurgiem! Mamusia od dziecka chciała być neurochirurgiem, ale że mamusi życie pokrzyżowało plany i z neurochirurgii nici, to zrobię wszystko co w mojej mocy żeby pierworodny mój wybrał się na medycynę, koniecznie na tę specjalizacje.

A tak serio serio, to nie mam zielonego pojęcia kim będzie ten mały jeszcze człowieczek gdy dorośnie. Nie pozwolę by moje niespełnione ambicje wzięły górę i przejęły mój cel macierzyństwa. Nie chcę mieć wpływu na to kim będzię mój syn, a mam wpływ na to jakim on będzie człowiekiem. Uszanuję jego wolę. Będę bardzo dumna z każdej kariery, której drogą zdecyduje się podążać, czy to jako muzyk, sportowiec, ksiądz czy nawet kasjer w Lidlu.

Największą porażką wychowawczą będzie fakt, że moje dziecko robi coś wbrew sobie by tylko uszczęśliwić mamusię, Gdy zacznie jeździć konno nie z powodu wrodzonej sympatii do tych zwierząt, ale dlatego że ja jeżdżę i na bank będę zachwycona wspólnymi maneżami. Albo gdy jednak wybierze neurochirurgię, nie dlatego że ma chęć zajrzenia w ludzkie mózgi, a dlatego że skoro matka nie mogła, to on to zrobi.

Każdy człowiek, nawet ten najmłodszy ma prawo do swoich wyborów. Zaczyna się niewinnie. Od tego co zjeść na podwieczorek, później co na siebie włożyć, jakie hobby wybrać, poprzez szereg tym podobnych kończąc na wybraniu życiowej ścieżki, i partnera który będzie dreptał z nami tą samą drogą. Pozwolę brzdącowi wybrać sobie buty, i nie muszą być mega super praktyczne, muszą mu się podobać, i być wygodne. Ma do tego prawo, tak samo jak ma prawo wybrać co chciałby zjeść na obiad. I mimo cichej nadzieji że dziecię będzie chciało nauczyć się grać na gitarze, jeśli zapyta czy zapiszę go na balet - owszem, zapiszę. Będzie to dotyczyło jakichkolwiek spraw w których będzie mógł podjąć decyzję. I niech to będzie JEGO decyzja, nie moja. Pozwolę mu uczyć się na własnych błedach.

A skąd wiem że wybierze mądrze? I tutaj już zaczyna się moja rola - matki. Scenariusza nikt mi nie napisał, więc muszę improwizować. Sama pisać tę sztukę dzień po dniu. I to tak żeby w przyszłości dostać za to Oscara. No, przynajmniej Złotego Globa.
Zacznijmy od nauki życia w społeczeństwie. Przekazać synowi że każdego na starcie trzeba szanować, nie zależnie od wykonywanego zawodu, rangi społecznej czy orientacji seksualnej. Jeżeli ktoś zachowa się źle wobec słabszych osób bądź Ciebie samego, szacunek można stracić, ale nadal trzeba się wobec tej osoby zachowywać przyzwoicie. To samo dotyczy zwierząt, jako istoty słabszę, często zniewolone przez człowieka, należy otoczyć je ochroną i pomagać na możliwe sposoby. Nie mówię o znoszeniu kundli i dachowców do domu, ale sprawy codzienne nawet takie jak wspomaganie lokalnych schronisk, czy nie kupowanie jajek z klatkowanych ferm.
Nie wolno Ci podnieść na nikogo ręki moje dziecko, wyjatkiem jest obrona własna lub innych. Ale nawet od wyjątków są wyjątki, i zaklinam - niech Ci ręka przy samej dupie uschnie jeżeli uderzysz kiedykolwiek kobietę.
Bądź synu pracowity i sumienny, pamiętaj że najczęściej ciężka praca pozwoli Ci osiągnąć cele, a gdy już dotrzesz tam gdzie planowałeś, nieskromnie powiesz że to nie łud szczęścia a Twoja wytrwałość i uczciwość przyprowadziły Cię aż tutaj. Miej serce szeroko otwarte na potrzebujących, ale nie zamykaj oczu i nie bądź łatwowierny, nie raz nie dwa ktoś będzię chciał Cie wykorzystać, a wtedy pamiętaj, będę stała tuż za Twoimi plecami, szczerząc ostre jak brzytwa kły i czając się do ataku.
 Bądź po prostu dobrym człowiekiem dla tych co zasługują, a dla tych pozostałych pozwalam lub wręcz nakazuję Ci być czasem oschły i wredny.

I nie będę probować wpłynąć na jego życiowe wybory, aczkolwiek jeżeli zobaczę że postępuje źle, lub jeżeli jego decyzje kogoś ranią to zastrzegam sobie prawo złapania go za pysk, potrząśnięcia parę razy, i odrazu tak mu nagadać że zrezygnuje ze wszystkiego.

I jak tak teraz czytam moje powyższe wypociny to swierdzam że wygląda to trochę tak, jakbym chowała rozpieszczonego dzieciura. Chociaż w głębi duszy czuje że nie jest łatwo być moim własnym dzieckiem. I już się boję nastoletniego buntu Alexa kiedy zacznie mu się wydawać że "jest już dorosły" i matka może mu naskoczyć.
Bo oczywiście, jego wyborem jest czy na obiad ma ochotę na brukselkę czy fasolkę, ale "najpierw obiad potem deser" to jest złota zasada. A zasad trzeba przestrzegać, a już napewno moich. I na nowego pieska, kotka czy tam żyrafkę też się nie zgodzę. Tak samo jak nie pójdzie do kolegi zanim nie posprząta w pokoju (tutaj chyba śnię na jawie, bo które dziecko kiedykolwiek sprzątnie swój pokój) i nigdy z moich ust nie padnie "TAK" jako odpowiedź na pytanie "Mamo, mogę dzisiaj nie pójść do szkoły?"

Podsumowując, będę szanować decyzję mojego syna, dopóki nie robi jakichś głupot, i nigdy nie narzucę mu swoich własnych widzimisię. I oczywiście, będę z Niego dumna czegokolwiek nie postanowi.
A teraz się oddelegowywuję, idę się modlić co by mój synalek nie stwierdził któregoś pięknego dnia że on żołnierzem będzię, bo będzie mi wtedy naprawdę przykro że nie wolał siedzieć na kasie w Lidlu.



poniedziałek, 12 stycznia 2015

Historia utraconych zmysłów

Synu, dasz sobie radę? Mama idzie na chorobowe. 


Ostatnio zmuszona byłam iść do lekarza , częstotliwość kaszlu na minutę to było jakies 346 , a prędkość wydalanego z płuc powietrza z pewnością była nie mniejsza niż 6 stopień w skali Beauforta. Bardzo miły pan grzecznie mnie odprawił, przepisując "PRZEJDZIE SAMO ZA PARE TYGODNI". 

Cóż , nie przeszło. 

Ale doszło.  

Katar. 

Stwierdziłam że nie bede sie fatygować do lekarza , zeby znowu usłyszeć ze samo przejdzie. Ale kiedy straciłam węch doszczętnie , a mój smak leży i błaga o litość , zmuszona byłam do doktora sie udać. 

Jak powszechnie wiadomo, używam kropli do nosa z magicznym składnikiem zwanym Xylometazolinem od jakichś ... 4 lat . Dzień w dzień. Moja śluzówka nie tyle co jest wysuszona , a wyparowała. 

Swoją drogą, spoczywaj w pokoju maleńka.


Więc ubrałam dziecię , poszłam. Lekarz inny , bardzo miły , po zapoznaniu sie z moimi objawami choroby i historią mojego uzależnienia, przepisał mi antybiotyk na kaszel i.. Krople z magicznym xylometazolinem na katar! 


Gościu , jaja sobie teraz robisz? Przyszłam tu bo nic nie czuje, i nie trzeba byc geniuszem zeby wiedzieć ze to sprawka kropli które teraz  podczas kataru - ładuje w nocha litrami! 


Na co idą moje podatki które tydzień w tydzień przez ostatnie trzy lata mi pobierają, SIE PYTAM ?!?!


Ps. Kolekcja jedynie z paru miesięcy. Co by podkreślić powagę sytuacji.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą!

Ile razy dziennie mówicie swojemu potomstwu, jak wspaniałe jest?

Jesteś piękny synku!
Ale mądry chłopczyk!
Taki jesteś boski!
Ale masz śliczne oczka!
Jakie cudne stópki!
Jaki przystojniacha!
Brawo! Dobrze trzymasz ten kubeczek!
Nauczyłeś się już chwytać stópki? Jestem z Ciebie taka dumna!
Kocham Cię syneczku, jesteś fantastyczny!
Będziesz kiedyś kimś!


Mój Mały jest za mały żeby zrozumieć co do Niego mówie, ale głównie chodzi o wyrobienie nawyku w moim zachowaniu. Celem mojego macierzyństwa jest wychować moje dzieci na osobniki silne, które poradzą sobie w życiu, na ludzi samodzielnych, uczciwych, odważnych, dobrych - co by pomogli innym w potrzebie, ale co by sami poprosili o pomoc jeżeli będą mieli przyłożone ostrze do gardła. Chciałabym żeby mieli przyjaciół, ale prawdziwych, żeby ostrożnie patrzyli na twarze, żeby mieli umiejętność podejmowania dobrych decyzji. Nie na szybko, nie w emocjach.
Ale najważniejsze dla mnie jest by byli cholernie pewni siebie. Zamierzam ich przekonać że są perfekcyjni - tacy jacy są, i nie mogą pozwolić nikomu ich złamać, wmówić że są nikim, zniżyć do  parteru i tam ich zdeptać. A to ja jestem filarem ich pewności siebie, ja muszę rozpocząć tę wiare i wydeptać drogę żeby ta cecha charakteru zaszła daleko. To wcale nie jest trudne. Wystarczy uważać co i kiedy się mówi. Chwalić za dobre, rozsądnie krytykować. Darować sobie :


 no oszalałeś?!
 głupi jesteś?!
 nie tak!
 tak jest brzydko!
 dziecko, jak ty wyglądasz?!
weź, zejdź mi z oczu!


Wychodzi z tego zamknięte koło - jak dziecko ma myśleć że jest zajebiste skoro mama mówi że nic nie potrafię i jestem głupi. A jak inne dzieci mają myśleć że nasze dziecko jest zajebiste, skoro ono nie uważa siebie za takowe?

Dziecko-nastolatek-dorosły-senior później chowa się w cieniu, żyjąc w przekonaniu że nie jest wystarczająco ładny i mądry aby dorównać tym co go gnoją. A różnica między tymi ludźmi jest tylko taka że 'drapieżniki' są bardzo pewne siebie, a 'ofiary' wcale. Uroda, inteligencja i finanse nie mają tu nic do rzeczy.

Chcę wychować człowieka pewnego siebie, ale nie człowieka zuchwałego. Zuchwałości nikt nie lubi. Ludzie zuchwali myślą że są lepsi. Ok, myślcie sobie, krzyż na drogę. Jakkolwiek chcą udowodnić całemu światu że są Bogami i tak społeczeństwo myśli że wyżej srają niż dupe mają, lub - mniej wulgarnie - zadzierają nosa. No ale wszyscy sie zamykamy bo po co na 'debila' język strzępić, przecież to to najmądrzejsze na świecie - i tak nie zrozumie. 

Dlatego synu:

Jesteś piękny, ale inni ludzie są tak samo piękni jak Ty 
Jesteś mądry, ale nie najmądrzejszy
Ciężka praca pozwoli Ci osiągnąć wszystko co realne, napewno Ci się uda!
Nie wyśmiewaj się z innych, mogłeś skończyć tak samo
Każdy jest inny, a nie lepszy lub gorszy 
Każdy człowiek i każde zwierzę zasługuje na należyty szacunek 
I nie czyń drugiemu, co Tobie nie miłe 

                                                                                              Buziaki - Mama