sobota, 13 września 2014

pozwólcie że się przedstawię .

Od niedawna jestem mamą - mamą nastolatką. Nastolatką dlugo nie będę, moja 19 jesień zbliża się wielkimi krokami co mnie przeraża, bo przecież przed chwilą było "jeszcze 4 lata do osiemnastki'. Jak zawsze mama miała racje mówiąc że nie ma co się spieszyć, że jak przyjdzie magiczny dzień 18-stych urodzin, to czas przyspieszy kilkakrotnie. I co? I przyspieszył.
Dzieciątko moje, chłopiec mój malutki, w połowie lata 2014 się urodził. Jakoś nie podobało mi się chodzenie w ciąży, a i wredny syn mój postanowił jeszcze dwa tygodnie dłużej matkę pomęczyć, i wyjść nie chciał, w końcu go niemal siłą wyciągnęli. Tak mi sie ta ciąża dłużyła, a teraz jak patrzę wstecz. O jeju jeju, kiedy to minęło? A dzień kiedy się dowiedziałam że mamą zostanę pamiętam bardzo dokładnie. Mąż mój samozwańczy (o tym panu zaraz) zabrał mnie na wycieczkę, do Hiszpani, w prezencie na moją tyle wyczekaną osiemnastkę. Miły gest, bardzo miły gest. Oczywiście ja organizacji za grosz, nie zwróciłam nawet uwagi że okres powinien przyjść, a nie przyszedł. Całkiem zapomniałam że 'to już czas'. Wpakowaliśmy się w samolot, fruu, polecieliśmy. Już wieczorem spacerowaliśmy wzdłuż morza śródziemnego. Ja od zawsze zakochana w rybach, owocach morza.. Ahh.. Ale nie wtedy. Wtedy to smród był niesamowity. Obok bazarku ze świeżymi przysmakami przejść się nie dało, za to przyszła ochota na zupy.. Mężu sprawdźmy czy to to, wstaję rano , na ranne siuśki. Dwie kreski.. NOSZ W DUPE. To był czwartek, 21 listopada.. Dokładnie dzień moich osiemnastych urodzin...
Obiecałam jeszcze o pewnym panu opisać. Żyjemy sobie razem, szczęsliwie, czasami nerwowo, ale z reguły spokojnie. Wychowywujemy sobie synka. Mąż mój samozwańczy, jako że sami się żoną/mężem nazywamy, małżeństwem nie jesteśmy, być raczej nie będziemy. Narzeczeństwem też ne jesteśmy. Tak o sobie jesteśmy. Mąż - tata , już nie nastolatek. Ale zauważyłam że u facetów nie ma różnicy czy mają pare naście czy pare dziesiąt lat. Także czasami wydaje się że dzieci mam dwójke. Nasz mały urodził się dokładnie kiedy nam wybiło 10 miesięcy razem. Nie oceniać , ważne że szczęśliwi jesteśmy. I dzieciątku niczego nie brakuje.
A żyjemy daleko, na zimnych i deszczowych wyspach, gdzie już foki kolonie swoje zakładają i jak się uda to w sezonie dostrzec da się wieloryba.

3 komentarze:

  1. No popatrz u mnie tak samo:) mój mąż to też nie mąż ale narzeczony. My byliśmy razem 3 miesiace jak On padł na kolana:D i byłam w ciązy kiedy byliśmy 8 miesiecy razem. Też nie lubie oceniania. Zyjemy sobie razem milo spokojnie kochamy swoja coreczke powoli szykujemy sie do remontu mieszkanka:D Jest fajnie:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję , mimo że widziałam że córcia już wyrosła, więc i od zaręczyn i od dobrej nowiny trochę minęło. Cieszę się że jest więcej szczęśliwych mam. A najgorsze że ludzie od początku skazali nas na porażke. Jesteś za młoda, szkoły nie ukończyłaś. Bla bla bla. Ani na zabawe nie pójdziesz, tylko cały czas w domu, z ryczącym dzieckiem i niezadowolonym facetem że za mało czasu mu poświęcasz.
      Nie prawda. I Ja i Ty jesteśmy na to żywym przykładem.
      Ciesze się że Wam się układa. Pozdrowienia dla całej Twojej małej rodzinki.

      Usuń
  2. Hej :) nie ważne ile, ważne że szczęśliwie :) my dowiedzieliśmy się o Tosi po pół roku bycia razem, a znaliśmy się miesięcy 8. Teraz Tośka ma już 2,5msc a nam w Walentynki suknie pierwsza rocznica ślubu, także najważniejsza jest szczęście rodziców, a wtedy i dziecko jest szczęśliwe :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń