wtorek, 13 października 2015

Wyścig do idealności

Każdy wie że w tym wyścigu królowały i królować będą kobiety z krajów wschodnich, Rosjanki, Estonki Ukrainki a Polki tylko trochę zostają w tyle.
Rano, zanim partner oczy otworzy BIEGIEM do łazienki, co by nie zobaczył opuchniętej twarzy z odbitym na policzku szwem od poduszki. Włosy, pełny makijaż, korale kolorem dopasowane do butów, idealnie skręcony lok. Dzień w dzień to samo. W szczęściu, nieszczęściu, w chorobie czy na kacu. Zobaczyć taką Panią w wydaniu naturalnym graniczy z cudem. Pamiętam, miałam kolegę. Lat 16. Stwierdził że mame bez makijażu w życiu widział raz - parę godzin po porodzie, kiedy urodziła się jego młodsza siostrzyczka.
Wiadomo, każda chcę wyglądać jak milion dolarów. I ja to rozumiem. Ale żeby tak na codzień?

Po co? Grzecznie się pytam. Dajcie tej japie w końcu odpocząć, oczom trochę światła wpuścić, co raczej nie zdarza się często patrząc na te codziennie wytuszowane rzęsy, które spoko mogły by zastąpić czapke z daszkiem.

Maluję się, mój zestaw kosmetyków waży ze 4 kilo (wcale nie przesadzam), i jest to nawet moje hobby, lubię to robić, gdy mam ochotę. Ale nie czuję żadnego przymusu, a co ważniejsze - wstydu. Czuję się swobodnie, idąc na zakupy bez grama make up'u, na kawę do przyjaciół, czy do szkoły. Zależy jak mi czapka stanie. Raz mam ochote - jadę z eyeliner'em, raz mi się nie chce - i czuję sie świetnie gdy ludzie mogą podziwiać moje niedoskonałości. Naprawdę.

Facet się mnie pyta : "Czemu jak idziesz z przyjaciółkami do klubu to masz makijaż w którym by Cię wpuścili na czerwony dywan a jak jedziesz ze mną na zakupy (spożywcze! żeby było śmieszniej) to nie chcesz nawet rzęs pomalować?"

Człowieku, poprostu nie czuję takiej potrzeby i tyle. Nic osobistego, naprawdę. To tak trochę jak z windą - jeżeli wchodzisz do windy, i wszyscy stoją plecami do ścian, a twarzą do wyjścia, to przecież nie ustawisz się nosem do ściany, tak żeby każdy patrzył na Twoją dupę, prawda?
A więc ja idąc do klubu gdzie będzie około 250 lasek, wymalowanych jak pisanki na Wielkanoc, też sie wymaluję, nie dlatego że czuję się nieatrakcyjna bez makijażu, a dlatego że odstawałabym od grupy. Tutaj występuje zjawisko Konformizmu Normatywnego, a nie mojego niedowartościowania.

Do meritum. Nie czujcie musu poprawy tego co i tak już jest idealne. Ważne, żeby czuć sie dobrze, takim jakim się jest. A makijaż to nie konieczność, tylko przyjemność. Nie ma sensu łamać sobie nóg w tym wyścigu do wyglądania idealnie. Naprawdę, bo jeżeli spodobasz się komuś w makijażu, a bez już nie - to ten ktoś nie jest wart Twojej uwagi, zaufaj.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami dla niktorych to juz jest obsesja z ktorej wyrbnac nie moga. Wyscig do idealnosci jak to nazwalas czasami wciaga czlowieka tak jak jakis narkotyk. Niektorzy musza wygrywac we wszystkim a inni czasami poprostu potrzbuja tego co im oferuje malowanie sie . Czyli poczucie pieknosci. A inni ci bardziej normalni moim zadniem robia to bo poprostu czuja sie ladnie ale maja dni kiedy mowia niee dzis ide bez ...jeden z takich dni ...I maja wtedy w dupie co kto mowi . Czesto jest tak ze pytaja sie ludzie tej danej osoby cz chora przypadkem nie jest :) ale super post polecila bym :*

    OdpowiedzUsuń