piątek, 10 października 2014

po raz pierwszy - matce serce pęka

Każdy teraz o tym pisze, bo każdego dopadło.. Każdy miał nadzieje że akurat "nas ominie", ale nieee. Wirus nie zna litości, emocji żadnych nie ma, nie da się go wybłagać, że nie teraz, że mamy dużo na głowie, i że nie mamy wcale ochoty na chorobę!
Chociaż ja to ja, dam radę. Po urazie nosa katar mam 24/7 przez ostatie 7 lat, fakt faktem nie taki gęsty jak przy chorobie, ale da się wytrzymać. No ale mały chłopczyk, co nawet jeszcze nie potrafi buzią oddychać? A nosek zapchany gilunem od gardła po końcówki dziurek. Sól fizjologiczna, oczyszczona woda morka, aspirator leci w ruch.. Dziecko w płacz. No bo jak takiemu człowieczkowi co ma ledwo ponad 60cm wytłumaczyć że tak trzeba, że to mu ulge przyniesie? No nie da się. Więc zaraz w takiej główce, gdzie jak narazie myśli zastępuje instynkt, nasuwa się stwierdzenie "matka niedobra, matka zła"

A tej biednej matce chcę sie płakać na każdy świszczący, charczący oddech dzidziusia, na każde oderwanie od butelki celem skupienia całej energii na wdechu. Już prawie byłam gotowa pakt z diabłem podpisać, w zamian za wieczne odblokowanie noska pierworodnego mego.
Coś czuję że się męcze z tą bezsilnością bardziej niż on z tym katarem. Szczęście niepojęte że żadnej gorączki nie ma , wirusa nie złapał. Zwykłe przeziębienie. A matka histeryzuje jakby się syfilisem zaraził.
Może to tylko dlatego że to pierwsza choroba syna mego, może z każdą kolejną bedzię lepiej. Chociaż nie sądze, myślę, że bedę tego chłopca żałowała tak samo, jak już będzie dorosłym facetem, i kataru dostanie.
Ten człowieczek zawsze będzię moim małym synkiem. Amen.

*posta pisałam z maseczką na buzi, którą założyłam w celu inhalacji i oczyszczenia nosa. Pomaga. 

Zdrówka wszystkim matkom i jeszcze więcej ich pociechom! Trzymajcie się.. oby z dala od gila.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz